Obudzilam sie dopiero w szpitalu. Z tego co dowiedzialam sie od pielegniarki lezalam na ojomie. Bylo mi ciezko. Liam wiedzial, ze jestem w tym samym szpitalu co on, a nawet nie przyszedl. Nie chcialam o tym myslec wiec postanowilam isc spac. Nie bylo to jednak takie latwe. Nie moglam oderwac sie od tych mysli. Nagle czyjas dlon otulila moje nagie ramie. Myslac, ze to moja mama szybko sie odwrocilam. Ten widok naprawde mnie zdziwil. To byla Dan z kwiatami. Wszystkich moglabym sie wtedy spodziewac, ale nie jej. Stala tak i sie do mnie usmiechala.
-Hej! Jak sie czujesz?- zapytala czule.
-Jeszcze smiesz tu przychodzi? Po tym co mi zrobilas?- odpowiedzialam zbulwersowana.
-Czyli bylas u Liama? Wszystko wiesz?
-Tak wiem, a teraz wyjdz- zakonczylam nasza rozmowe i obrocilamm sie na bok. Uslyszalam tylko glosne trzaskniecie drzwiami i nic wiecej. Zasnelam...
Przez te kilka dni odwiedzala mnie tylko mama i Pani Payne. O Liama nawet nie pytalam, bo nie mialam odwagi. Po jakims czasie przewiezli mnie z ojomu do zwyklej sali szpitalnej. Kojazylam ja. Wydawalo mi sie, ze to wlasnie tu lezal Liam. Nie mylilam sie. Po tyn jak mnie tu przeniesli z moim przyjacielem nie zamienilam ani jednego slowa. Nawet nie ruszylo go to, ze ja rowniez moge byc ciezko chora. Zmienil sie. Tak bardzo sie zmienil. Nie poznaje go.... A to wszystko wina Danielle.
Ktoregos dnia obudzily mnie krzyki dochodzace z korytarza. Przez jeszcze zamglone lekko oczy zauwazylam, ze to Liam i Dan. Klocili sie. Nie wiem czy dobrze slyszalam, ale wydawalo mi siem ze kilka razy slysze moje imie. Po tym jak wszystko ucichlo Liam wszedl do sali ze lzami w oczach. Nie wytrzymalam.
-Liam? O co chodzilo?- zapytalam niepewnie. Balam sie, ze mnie odrzuci.
-Yhhh -oddychnal ciezko- Monika.. Nie wiem czy moge obarczac sie moimi problemami. Nie wazne. Dostalas kwiaty ode mnie? - zapytal. A wiec to bylo od niego. Tylko dlaczego nie przyszedl sam.?
-Ymm.. Te co Dan mi przyniosla?
-Tak te. Masz je? Wiesz to takie przeprosinowe, bo wiem, ze to co sie stalo bylo przeze mnie.- A wiec jednak sie domyslil..
-Nie Liam, nie mow tak. To nie przez ciebie. Tu chodzilo o rozwod moich rodzicow- sklamalam. Od dawna wiedzialam, ze sie rozstana. Bylam na to gotowa.
-Nie klam. Wiem, ze to przeze mnie. widzialem jak wtedy placzesz. Gdybym tylko zareagowal wczesniej..- tak jak myslalam... obwinial sie za to co sie stalo, ale tak na prawde to moja wina, to ja nie powinnam sobie robic nadzieji.
Zapraszam do komentowania. Klawiatura nie gryzie :) /Lux
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz